- Rusz dupę! - Basia
obejrzała się do tyłu. Jakiś cham mierzył ją nieprzyjaznym wzrokiem. Zamrugała
nerwowo. Stała sobie spokojnie na środku szkolnego korytarza, ściskając w
rękach parę zeszytów, jak gdyby miały zamiar jej się wyrwać. Motłochowi, który
stał za plugawym prymitywem w dresie, brakowało tylko grabi i pochodni. Możliwe
było, że to ona sama tak rozjuszyła ten dziki, postgimbusowy tłum, tamując ruch
na korytarzu. No, chyba że to naruszona struktura jej perfekcyjnej fryzury tak
mocno rzuca się w oczy i powoduje niesmak wśród plebsu. Basia nie była pewna,
więc patrząc z pogardą na vulgus, poprawiła fryzurę i podeszła pod drzwi sali,
w której miała mieć teraz lekcje.
Mimo pewnego kroku i
znudzonego wyrazu twarzy, była wyraźnie poruszona. Musiały to zauważyć Ada i
Magda, które bez skrępowania, z głupawymi uśmiechami, gapiły się na nią.
- Hej Basiu...
- Tak. Hej Basiu...- klony
z trudnością panowały nad chichotem - Wiesz, ostatnio pożyczyłyśmy długopis
takiemu jednemu... Zdaje się, że był ubrany na czarno i miał długie włosy...
Może kojarzysz?
Basia oblała się rumieńcem.
Czyżby to było tak oczywiste, że nawet te dwie idiotki zauważyły, że zwróciła
na Niego uwagę? Przeklęła w duchu. Mogła postać na środku korytarza chwilę
dłużej, żeby zmylić trop. Cóż można teraz poradzić... Musi się przyznać tym
kretynkom. W innym wypadku nie dadzą jej spokoju...
- Tak, zdaje się
przechodził przed chwilką. Wygląda na całkiem fajnego...- znów chichot.
- Och... To takie
romantyczne...
- Tak, romantyczne...
Prawie jak Romeo i Julia...
- Tak, miłość mimo
podziałów i przeciwieństw...
- Co?! Powiedziałam, że
wygląda na sympatycznego, a nie że go kocham!
Klony, uśmiechając się,
spojrzały na siebie. Basia poczuła, że robi się jeszcze bardziej czerwona.
- Dobrze, dobrze... My wiemy,
o co chodzi...
- Tak... Wiemy... Znasz
chociaż jego imię?
Basia poddała się. To był
dopiero pierwszy tydzień w nowej szkole. Przyszła do tego liceum, nie znając tu
nikogo. Jeszcze nie pamiętała imion ludzi z jej klasy, nie mówiąc o
zaprzyjaźnieniu się z kimś. To był dla niej istotny problem, bowiem, jak na
każdą, normalną nastoletnią dziewczynę przystało, musiała się zwierzać komuś z
takich rzeczy, jak np. miłosne dylematy. Czuła głód, potrzebę plotkowania i
podzielenia się z kimś swoimi uczuciami, do tajemniczego, długowłosego
chłopaka.
Spojrzała jeszcze raz na
Adę i Magdę. Wspólny iloraz inteligencji tego dziwnego, podwójnego tworu można
byłoby porównać z poziomem intelektualnym wyjątkowo szczwanej rozwielitki. No
ale cóż... Nie każdy może być tak ogarniętym człowiekiem jak ona sama. Los
chciał, by to one zauważyły, że interesuje się Nim, więc niech będzie, że
pozwoli im przyłączyć się do niej i wspólnie stworzyć paczkę.
- No dobra, podoba mi się.
Może nawet to miłość...Nie wiem nic o nim, ale mam nadzieję, że z powodu
naszego bliskiego koleżeństwa, podzielicie się ze mną, tym co o Nim wiecie.
Od razu poczuła, że jej
ulżyło. Klony też wydawały się zadowolone, ponieważ, uśmiechając się szeroko,
stanęły po obu jej stronach i zaczęły mówić, zniżając głos do konspiracyjnego
szeptu.
- Coś tam wiemy...
- Tak. Wiemy... Ma na imię
Natasz...
- Tak, Natasz... Jest
świetny z chemii...
- Tak, świetny... I zadaje
się tylko z metalami...
- Tak, z metalami...
Basia była zmieszana i
zdezorientowana. Na poły dlatego, że co chwilę musiała obracać głowę w stronę
klona, który właśnie przemawiał, aby móc usłyszeć co mówi. Lecz głównie z
powodu zdobytych informacji.
Natasz... Piękne imię... I
jak dobrze się komponuje z jej własnym... Basia i Natasz...
Czuła kłucie w sercu i
mrowienie na całym ciele. Liczył się tylko On... Jego długie, połyskujące
włosy, smukłe ciało, którego kształty, jawiły się spod t-shirtu z dziwną
gwiazdką i spodni z łańcuchami u boków, które dzwoniły dźwięcznie przy każdym
jego ruchu, wygrywając melodię, w rytm której biło jej serce. Natasz... Ciemny
anioł, którego każdy ruch w jej kierunku, jest zwiastowany przez ciche
,,Alleluja!’’, rozbrzmiewające w jej głowie i rozlewające przejmujące ciepło po
całym jej ciele. Czy to miłość, czy opętanie? Nie dbała o to, czy dziwne
reakcje jej ciała, na myśl o Nim, mogą być objawami władzy szatana... To nic
nie zmieniało. Czuła, że musi się z Nim zapoznać.
- Wiecie coś jeszcze? Na
przykład, gdzie spędza czas wolny, co lubi? Muszę mieć jakiś punkt zaczepienia,
jeśli mam się z Nim zapoznać...
- Nie, jeszcze nie wiemy...
- Ale się dowiemy...
- Na razie musi ci starczyć
to, że jest metalem...
- Tak... Bo nawet, jeśli
dowiemy się czegoś więcej, to i tak tego nie przeskoczysz...
- Tak... Bo zadaje się
tylko z metalami...
- A ty nie wyglądasz na
metala...
- Tak... Nie wyglądasz...
Miały rację. Nie nosiła się
jak metal. Miała umyte włosy o odcieniu diamentowego-super-jasnego-blondu,
ułożone w absolutnie najmodniejszą fryzurę sezonu. Jej styl ubierania łączył
wielkomiejski szyk, umiejętność uwydatnianie jej ponętnych kształtów oraz
wykorzystanie ulubionych kolorów, tj. odcieni różu, bieli i fioletu. W czarnym
nie było jej do twarzy... Poza tym, czerń nie podkreśla tak dobrze jej
ciemnobrązowej opalenizny i perfekcyjnego makijażu.
Co ma zrobić? Serce nie
sługa...
- Chyba będę musiała
zmienić troszkę swój image... I wy mi w tym pomożecie...
***
Idealne miejsce pracy.
Idealne warunki, idealne zajęcie, idealne towarzystwo. Tak, jawiąca się na
horyzoncie Castorama zdecydowanie była spełnieniem marzeń dla połowy
absolwentów klasy mat-fiz znajdującego się w pobliżu Liceum imienia Archimedesa
w Zadupiu Dolnośląskim, a, co za tym idzie, także dla Lucjana i Dariusza,
którzy właśnie zmierzali w jej stronę na rozmowę kwalifikacyjną. Rzecz jasna
nie byli jedyni, ale spora część istot ludzkich, nie posiadających glanów,
została pozbawiona szans już przy wejściu. Nie zwracając na nich uwagi, Lucjan
i Dariusz weszli do środka i znaleźli się na wypełnionym ludźmi korytarzu.
Lucjan zmierzył konkurencję niechętnym spojrzeniem. Wielu z nich zapewne
rozbiło tu obóz kilka dni wcześniej, żeby nie zostać stratowanym w tak ważnym dniu.
Dwóch nerdów, którzy prawdopodobnie pierwszy raz od przynajmniej trzech
miesięcy wyszli z domu, ćwiczyło kombosy, wykonując ruchy, mające symulować
atak. Wyglądało to równie imponująco co zajebanie komara kapciem. Trzech innych
krążyło po wyznaczonych kredą torach, pilnując, aby przypadkiem nie nadepnąć na
białą linię, przy której klęczał jakiś ćpun. Jeden osobnik wyróżniał się z
tłumu – miał dredy, kiwał się w przód i w tył i nucił „Dreadlock Holiday” z
dziwnym uśmiechem. Pozostałą, zdecydowanie najbardziej liczną populację w tym
ekosystemie stanowiły porozmieszczane nieregularnie metale, często wyposażone w
jabola, kawałek blachy czy kota, który mógł być zarówno ich najlepszym
przyjacielem, jak i drugim śniadaniem. Cóż, teraz pozostawało tylko czekać na
swoją kolej.
- Mnie na pewno zatrudnią –
oznajmił nagle głośno jakiś nerd. – Szef jest ciotecznym bratem siostry
dziewczyny mojego brata i…
Dokończenie wypowiedzi uniemożliwił
mu niespodziewany bliski kontakt z czyimś glanem. Lucjan przyglądał się temu
obojętnie, kiwając głową w rytm wyimaginowanego riffu. W końcu przyszła jego
kolej. Dariusz jebnął go w ramię, okazując w ten sposób wsparcie.
- Chuj ci w pięty dla
zachęty – rzucił.
Mogłoby to podziałać
pokrzepiająco, gdyby tylko Lucjan czuł się choć trochę zestresowany. Tak jednak
nie było. Mimo że była to prawdopodobnie jedna z najważniejszych chwil jego życia,
Lucek miał raczej wyjebane. W końcu musiał być twardy. Pewnym krokiem
przekroczył próg.
- No tak, kolejny – mruknął
siedzący za biurkiem mięśniak, przypuszczalnie szef. – Dobra, to dlaczego
chcesz tu pracować?
- Lubię metal –
odpowiedział Lucjan, wzruszając przy tym ramionami, żeby pokazać, jak bardzo
głupie wydawało mu się to pytanie. Czyż to nie było oczywiste?
- Spoko. Masz jakieś
kwalifikacje?
- A nie widać?
- A głupie hobby? –
mięśniak najwyraźniej uznał jego odpowiedź za satysfakcjonującą. – Na przykład
zbierasz gwoździe albo budujesz golema w piwnicy?
- Nie, raczej nie.
- Zajebiście. Masz tę
posadę – szef podsunął mu pod nos jakąś kartkę. – Nagryzmol gdzieś podpis. Może
być parafka.
Lucjan uznał, że poszło
całkiem nieźle. Wrodzona charyzma z pewnością odegrała tu istotną rolę. W
każdym razie miał pracę. Po upływie kolejnych pięciu minut okazało się, że
Dariusz również.
Do domu wracali niczym bohaterowie,
zostawiając za sobą skąpaną w blasku zachodzącego słońca Castoramę. Nagle w tle
coś wybuchło, dodając tej scenie epickości. Odwrócili się, podziwiając dzieło
zniszczenia z pozorną obojętnością, ale na twarzy Dariusza na krótką chwilę
zagościły emocje.
- Ja pierdolę, to moja
chata – oznajmił.
No aż jebnę komentarz, bo to się kuźwa w pale nie mieści ;__; Boże, Dariusz moim nowym Bogiem, a Lucjan kuźwa zaraz obok niego. xD W ogóle ta cała Basia (matko, bohaterowie... *_____* Cudooowne ilustracji, a opisy nie gorsze, no matko, jestem w raju ;-; xD) już mnie rozwala. Poniekąd czuję się jak ona, chociaż plastikiem akurat nie jestem, ale powiedzmy, że do metala mi daleko, a też mi jeden wpadł w oko... xD Natasz. *____* Natasz. Jak to pięknie brzmi. Aż jeszcze raz sobie powtórzę xD Natasz :3 Boskie.
OdpowiedzUsuńW ogóle sory, że komentarz taki krótki i w ogóle, ale matko, czuję się taka zdeptana tą zajebistością xD Kurwa, jak mi brakowało takich lekkich rzeczy xD No ze śmiechu to by mi prawie zęby powypadały ;__;
Kocham Was, pozdrawiam.
Proszę mnie informować, obojętnie jak, może być nawet przez posłańca xD
Podziw. Mistrzowie. *________*
Hhuehueheuhuehuehuehuehuehueheuheuheuheu.....hue *_* <---Tyle Ci powiem. Zajebiste. W pewnym sensie to mogłabym podstawić się na miejscu Basi podobnie jak Lise (jeśli myślisz, że jestem plastikiem, to nie ale jako takim metalem też nie xd). U nas w gimbazjum jest kilku metali (których znam xd) ale jeden wpadł mi w oko (no i ja jemu też ale tego nie wiem (on rozmawiał o tym z naszą wspólną przyjaciółką, która mi to powiedziała ale miała mi tego nie mówić, więc wiem, że nie wiem xd). Mój wybranek się Ziemowit zwie ale Natasz też zajebiste xD (dlaczego chłopacy o dziwnych imionach są atrakcyjniejsi :C). CASTORAMA :OOOOO Wyczuwam Castoramę, bo metal. Kurwa dziewczyno skąd ty masz takie zajebiste teksty 'Dlaczego chcesz tu pracować?" "Lubię metal" <--no i powiedz, że nie zajebiste noooo (a miałam ograniczyć przeklinanie nooo :C) Albo to z tą sceną "Do domu wracali niczym bohaterowie, zostawiając za sobą skąpaną w blasku zachodzącego słońca Castoramę. Nagle w tle coś wybuchło, dodając tej scenie epickości."
OdpowiedzUsuńJAK TY TOROBISZ :OOOOOOO
Jeśli można to proszę o informowanie o tu --> http://hello-my-dear-this-is-your-paradise.blogspot.com/
Czytam i czekam.
Dziękuje ci mój srogi Ziemniaku za twoją ostatnią informację na blogu, bo dzięki niej tu właśnie trafiłam. O kurwa;D Taaaak to odzwierciedla moje odczucia co do tego bloga xD Lucjan i Dariusz, ale bardziej Lucjan jednak rozierdalają system. I ta kolejka indywiduuł jest po prostu boska C; Szef xD Jednak z bohaterów najbardziej mnie rozwala Pszemek i to jego mieszkanie w piwnicy, no cudo no xD Ty no, ale sytuacja dość niecodzienna by plastik w metalu się zakochał. Pomysł zajebisty, a wykonanie jeszcze lepsze. No i zgadzam się z Liz: ilustracje świetne.NIe.Stop. Najlepszy był wybuch domu Dariusza xD Trzymajcie tak dalej. Chcę nowy, teraz, zaraz, natychmiast! Będę wpadać na pewno.
OdpowiedzUsuń~rozwalona na łopatki Draconis
" Wyglądało to równie imponująco co zajebanie komara kapciem."
OdpowiedzUsuńJa pierdolę, zdanie godne księgi cytatów xd Może ja też pomyślę nad pracą dla tak wielkiego koncernu rozrywanego przez dzisiejsze pokolenie....? No bo w końcu "czemu nie"? A szefa to wynieść na ołtarze..xD czemu tacy nie uczą w szkołach?
Wrzucajcie nowe ;P