poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Rozdział 2

Jak coś, to galeria została uzupełniona o aż jedną postać. I w ogóle ten rozdział jest taki trochę długi.




Od rozmowy z klonami, Basia przemyślała wiele aspektów dotyczących jej przemiany. Będąc całkowicie normalną osobą, nie wiedziała za wiele o tych obcych i odległych istotach, określanych mianem metali. Ich zwyczaje, preferencje, wierzenia... Wcześniej nie zdawała sobie nawet sprawy z tego, że istnieje żeńska odmiana metala.
Od razu po powrocie do domu, nie jedząc nawet swojej dietetycznej porcji obiadu, zamknęła się w swoim pokoju. Szybko zrzuciła kurteczkę i torebkę na puszystą narzutę łóżka i usiadła przy biurku aby włączyć komputer.
Czuła mrowienie na całym ciele, jak przy każdej czynności którą wykonuje z myślą o Nim. Och Natasz... Miała ochotę podskakiwać i tańczyć, zamiast tego jednak, ściskając swojego misia Gerwazego, popiskiwała oczekując na uruchomienia komputera.
Odruchowo chciała wejść na fejsbuka i pudelka, ale opanowała się. Z wyrazem twarzy właściwym dla skrajnego, nieludzkiego wręcz, poświęcenia, wpisała w wyszukiwarce hasło METAL.
Po sześciu godzinach przeglądania stron o muzyce, subkulturach, sektach, chemii nieorganicznej i internetowych sklepów metalurgicznych wiedziała, co powinna zrobić. Zdawała sobie sprawę z ogromu poświęceń i wyrzeczeń, ale i szoku jej bliskich na zmianę jej wizerunku. To nie było łatwe, ale wiedziała że musi być twarda, jak na każdego tró-metala przystało. Nie ma innej opcji.
Najpierw zabrała się za ubrania. Otworzyła swoje trzy komody i dwie szafy. Niestety, wśród góry ubrań, znalazła tylko czarne leginsy i równie czarną sznurówkę - reszta ciuchów nie nadawała się, głównie z powodu nieodpowiedniego, bo różowego lub fioletowego, koloru.
Nijak te dwie rzeczy nie mogły stanowić nawet połowy kreacji.
Załamana, usiadła na swoim łóżku. Tuląc Gerwazego, zastanawiała się co może zrobić, aby zdobyć odpowiednie ubrania i nie zbankrutować.
Położyła się na boku, z twarzą skierowaną w stronę komputera. Zimne światło wydobywające się z monitora drażniło jej pełne łez oczy. Była gotowa tyle zrobić, tyle poświęcić. Mają jej przeszkodzić głupie ciuchy?
Basia poczuła jakiś niepokój jednak zanim udało jej się rozpoznać jego powód, poderwała się z łóżka. Rozwiązania przyszło tak gwałtownie i nie spodziewanie że nie mogła zareagować inaczej. Skoczyła do biurka, chwytając szybko swój piórnik i wysypując całą jego zawartość na puszysty dywanik.
Jest! Znalazła! Kamień spadł z jej serca.
Zadowolona z siebie usiadła na dywanie, trzymając w dłoniach trzy czarne długopisy. Jest genialna! GENIALNA!
Złapała pierwsze lepsze szmatki i pobiegła do łazienki. Do napełnionej wodą wanny wycisnęła tusz przeciętych nabojów od długopisów. Przepełniona euforią chwyciła pastelowo-różową bluzeczkę i z triumfem wrzuciła ją do wody.
Emocje opadły i poczuła niemalże fizyczne zmęczenie. Oparła się o wannę i powoli zaczęła wrzucać resztę ubrań.
Aby nie pofarbować sobie rąk, z kubka stojącego na umywalce wyciągnęła jedną szczoteczkę do zębów i zaczęła spokojnie mieszać zawartość wanny.
Ta monotonna czynność pozwoliła jej wrócić myślami do jej mrocznego bóstwa. Z tego stanu wyrwała się dopiero po dłuższym czasie. Nie wiedziała, ile dokładnie już tak siedzi, ale mogła zauważyć, że na zewnątrz już się ściemnia.
Zapaliła światło aby sprawdzić jak się mają jej ubrania. Przy pomocy szczoteczki wyciągnęła z wody bluzkę. Była szara. Nie takiego efektu się spodziewała. Widocznie wlała za dużo wody. Zeszła na piętro w poszukiwaniu długopisów. Znalazła kolejne trzy. Nie będąc pewną czy to jej wystarczy, szukała alternatywnych rozwiązań. Wzięła tyle rzeczy że z trudem mogła się poruszać.
Wycisnęła tusz lecz wiedziała że to nie wystarczy. Czekała ją długa noc. Z przyniesionych do łazienki przedmiotów wybrała tarkę i worek węgla. Postanowiła że przefarbuje te ubrania choćby miała siedzieć tu całą noc i cały następny dzień. Zdeterminowana, usiadła na wannie i zaczęła trzeć węgiel.
Musiała być wytrwała w imię miłości, dla Niego. Dla Natasza...
Płyn w wannie znacznie pociemniał i zgęstniał. Basia stwierdziła że powinna zostawić tą mroczną mieszaninę w nieoświetlonej i zamkniętej łazience aby poleżakowała niczym wino najlepszego gatunku. Poza tym, miała jeszcze wiele do roboty.
Z włosami miało nie być problemu. Już w drodze do domu wstąpiła do salonu swojej mamci i zakosiła ciemną farbę do włosów. Nastąpiły jednak niespodziewane komplikacje. Mianowicie, Basia nie zdawała sobie wcześniej sprawy z tego, że zrezygnowanie z jej prawie-naturalnego koloru włosów może być aż tak ciężkie. Jednak mimo oporów, ze łzami w oczach, nałożyła farbę. Patrząc w lustro widziała obcą osobę. Być może dlatego że nie zmyła wcześniej makijażu i spływał teraz po jej dziwnie wykrzywionej twarzy.
Wydawało jej się, że ten moment wyjęty jest z jakiegoś filmu o sztukach walki klasy D, gdy wojownik z tą niezwykłą godnością i powagą przywdziewa zbroję przed wielką bitwą. Wyniosłość tej chwili sprawiła że zaczęła mruczeć pod nosem melodię z Mulan, wycierając powoli zapłakaną twarz.
Czas na kolejny krok. Najtrudniejszy do realizacji - cera. Piękna opalenizna, o którą tak bardzo dbała, regularnie odwiedzając solarium... Nie było jej tak przykro z powodu poświęcenia tego słonecznego brązu co zmiany koloru włosów. Nie to stanowiło problem. Basia odłożyła to na sam koniec, ponieważ nieświadomie obawiała się, że w tym przypadku nie będzie mogła nic zrobić. Stosunkowo łatwo jest się opalić ale jak to cofnąć? Ma wykąpać się w wybielaczu? To chyba będzie boleć... Szybko przeanalizowała wszystkie przypadki zblednięcia w szołbiznesie. Niestety, na myśl przychodził jej jedynie Michael Jackson - ale on jak powszechnie wiadomo zbladł naturalnie.
Postanowiła że poszuka pomocy w sieci. Wpisała adres samosi. Miała nadzieję, że znajdzie jakiegoś doświadczonego metala, który będzie skłonny jej pomóc zostać tró. Przez dobre dziesięć minut zastanawiała się, jaką kategorię pytania wybrać. Stwierdziła, że „seks, związki i romanse” dobrze brzmi i pasuje do jej sytuacji.
Krótki opis swojej sytuacji zakończyła pytaniem o to, jak może zlikwidować opaleniznę i czy może czuć się już jak tró metal.
Niecierpliwie czekała na odpowiedz jakiegoś mrocznego weterana, słuchającego ciężkich brzmień podczas libacji alkoholowych, przerywanych tylko na czas polowania i pichcenia czarnych kociaków. Była prawie że pewna, że w tak ważnej sprawie, jak jej własna, na pytanie nie może odpowiedzieć nikt inny jak jakiś metalowy guru, ciemny geniusz w ciele człowieka, wyróżniającego się spośród tłumu wyjątkowo mrocznym imidżem.
Czekała. Po dwóch minutach i siedmiu sekundach, zdeterminowana i wściekła miała zamiar zrestartować komputer, albo najlepiej kupić nowy, bo ten najwyraźniej nie był w stanie wyświetlić tak istotnej wiadomości.
Jednakże gdy miała już otwierać okno aby wyrzucić monitor, pojawiła się wiadomość o odpowiedzi. Jej oczom ukazały się dwa słowa: TWOJA STARA.
Jej pierwszą reakcją był szok i osłupienie. Ale po paru sekundach zrozumiała wszystko.
Kto może posiadać większy zasób wiedzy niż jej mamusia - znana w całym mieście kosmetyczka i fryzjerka?
Mistrz! Zapisała login swojego wybawiciela. Cośtam666 - to musiał być prawdziwy metal.
Po chwili była już w salonie. Rodziców zastała siedzących na kanapie przed telewizorem.
Ojciec, jak to miał w zwyczaju, wydzierał się na niewinny odbiornik. Stary wojskowy zawsze wymagał posłuszeństwa. Nawet jeśli mówił do uczestników meczu, puszczanego już trzeci raz.
Matka siedziała obok i spokojnie przeglądała jakieś czasopismo, odpowiadając co jakiś czas „tak jest’’ na zaczepki męża.
Ojciec wrzeszczał tak głośno, że najprawdopodobniej zagłuszyłby wybuch pobliskiej elektrowni lub też mógłby niechcący go wywołać, dlatego Basia usiadła przy matce aby poczekać na odpowiedni moment.
-Mamooo – zaczęła, gdy zapanowała względna cisza - Jak usunąć opaleniznę? Ty się tak dobrze znasz na takich sprawach... - miała powiedzieć jeszcze jaka jest piękna i cudowna oraz jak ją bardzo kocha ale przerwał jej ryk ojca. Matka cierpliwie odczekała.
-Kijaneczko moja... Czy ty farbowałaś włosy?
Basia się zmieszała. Nie była przekonana czy chce o tym teraz mówić swojej matuli. Dlatego gdy tylko nastąpiła następna fala wrzasków, machnęła ręką i szybko wymknęła się do pokoju.
Mamusia na pewno wie co i jak powinna zrobić z tą opalenizną, ale nie ma czasu na tłumaczenie wszystkiego.
Tylko jedna osoba mogła jej teraz pomóc. Wysłała prywatną wiadomość do cośtam666. Nie musiała długo czekać.
„ Moja wcześniejsza rada nic nie dała? No cóż... Nie powinienem ci tego mówić, ale widzę że bardzo ci zależy i wydajesz mi się być już mega tró, więc... Jest jeden sposób. Przez wieki trzymany w tajemnicy przez pradawne plemię gotów... Sekret którego szczegóły poznali tylko nieliczni... Myślę jednak że tobie mogę zaufać. Niestety, żebyś przez przypadek nie zmieniła się w śmierdzącego trolla będziemy musieli poczekać do pełni księżyca... Wydaje mi się jednak, że do tej pory możesz wmawiać wszystkim że jesteś blada. A jeśli ktoś ośmieli się zaprzeczyć, udawaj, że jesteś murzynką albo najlepiej zabij go, jak przystało na prawdziwego metala.’’
Basia była wzruszona bezinteresowną pomocą nieznajomego. Chciała napisać, że musi być dobrym człowiekiem, ale nie wiedziała, czy nie odbierze tego jako obelgę. Wysłała więc tylko numer telefonu i słowo „dziękuję’’, po czym, uspokojona, zapadła w drzemkę.
***

Lucek wyjął dwa kubki. Jeden był dość poważnie wyszczerbiony... Mówiąc wprost, nie miał ucha i górnych krawędzi, ale Lucek stwierdził, że Dariuszowi to nie będzie przeszkadzało. A jeśli nawet, to chuj w to. Wzruszył ramionami i skierował sie w stronę pokoju.
Prawie godzinę temu jego kumpel przyszedł z górą klamotów i z miną słodkiego koziołka do jego mieszkania. Gdy Lucek zobaczył te jego urocze oczęta, od razu chciał go wypierdolić przez okno. Przeszkodziła mu w tym jednak flaszka czystej, która znajdowała sie między mieczem świetlnym a stołem bilardowym w kostce Dariusza. 
Wpuszczony do mieszkania Dariusz zaczął lamentować. Bimber cośtam... Dom cośtam... Jebnął... Wybuch... Ogień... Policja... Stracony 63 lvl... Zwęglony pies sąsiadów... Takie tam pierdoły nie warte wysłuchania. Lucek wywnioskował, że Dariuszowi wybuchł dom czy coś. Jakby to miało go zainteresować... 
Lucek jeszcze jak był w kuchni, usłyszał, że ten no-life zajął jego komputer. Świadczyły o tym odgłosy nakurwiania w klawiaturę i warczenie growlowanie Belziego. Świnka morska, przytulona do szyby akwarium, spoglądała na Dariusza jakby miała ochotę wgryźć się w jego pośladek. Lucek wyjął z kultowego-jak-chuj plecaka typu kostka wódkę i wlał odrobinę do miseczki Belziego. Z tym zwierzakiem rozumiał się bez słów. Też chciał jak najszybciej wypierdolić stąd Dariusza.
Przelał resztę zawartości butelki do kubków jeden stawiając na biurku, a drugi trzymając w ręku. Usiadł na łóżku, sącząc powoli trunek.
- To co ty tak właściwie tutaj robisz, debilu? – zapytał.
Dariusz nawet na moment nie oderwał wzroku od ekranu.
- Ile razy mam powtarzać - dom mi wybuchł...
- Tak, to już wiem. Ja się pytam, co ty TUTAJ robisz.
- Hmm… No bo widzisz... Mogę u ciebie zamieszkać dopóki nie znajdę czegoś innego?
- Mało masz mostów w mieście?
- Tak, ale tam nie ma neta... – z tym Lucek musiał się zgodzić. Brak tego udogodniania był rażący i na dłuższą metę chyba nikt nie mógłby bez tego przeżyć. No, chyba że Bear Grylls. Przez dłuższą chwilę obaj milczeli.
- Dobra, a ile ty masz wzrostu, cwelu?
- Eee… Ale w czym rzecz?
- Skoro masz u mnie mieszkać, muszę wiedzieć, ile miejsca trzeba dla ciebie wykombinować.
- Aha… 165, ale nie martw się. Jestem w gościnie, więc mogę znieść pewne niedogodności.
- To zajebiście. Mam wolny kącik w przedpokoju. Szafka na buty nie jest zbyt duża, ale jeśli zrobisz coś z tymi kłakami, to może nawet będziesz miał miejsce żeby położyć tam sobie jakąś poduszkę czy coś.
Dariusz roześmiał się, lecz po chwili, widząc, że to nie żart, wyraźnie się zaniepokoił.
- Eee… Szafka na buty jest całkiem spoko, ale ja myślałem raczej o kanapie czy coś...
- Sorry stary, ale kanapę i fotele zajmują moje glany i kostka.
To był argument nie do przebicia i Dariusz jako szanujący się metal, chcąc nie chcąc, musiał go zaakceptować. W sumie szafka na buty nie brzmiała aż tak źle… Zawsze mogło być gorzej. Mogło, na przykład, paść na lodówkę albo piekarnik. No i bez wątpienia pocieszająca była świadomość, że jedyne buty Lucjana będą znajdować się w bezpiecznej odległości.
- A co z obiadem? – zainteresował się.
- No przecież dostałeś – Lucek wskazał stojący na biurku kubek. – Ale to mi przypomniało, że miałem wpaść do rodziny. Ta chata ma tu stać, kiedy wrócę.
Po tych słowach wstał, dokańczając po drodze swój „obiad” i wyszedł, mając nadzieję, że po powrocie Dariusza już nie będzie. Niechby nawet wypadł przez okno.
O tej porze roku Zadupie Dolnośląskie przedstawiało się naprawdę malowniczo, a tego obrazu dopełniał, tworząc jednocześnie swoisty klimat domu rodzinnego, reaktor jądrowy. Czy można było wyobrazić sobie piękniejszą oraz przyjaźniejszą okolicę? Z pewnością nie, a niezbitym dowodem na to były zalegające wszędzie stada żuli, stanowiących tu niejako element kulturowy. Zadupie Dolnośląskie miało nawet „Dzień Żula”, z okazji którego mieszkańcy rozmieniali pieniądze na złotówki, aby potem móc dzielić się nimi z ławkowymi przyjaciółmi. Taka tam była mentalność.
Lucek z pewnym wzruszeniem kopnął pustą butelkę po jabolu, która wpadła mu pod glana, a po kopnięciu potoczyła się wprost na zgniły trawnik. Prawdziwa arkadia. W nagłym poczuciu więzi z Zadupiem Dolnośląskim chwycił inną butelkę i jebnął nią w pobliski blok. Ktoś z jego mieszkańców najwyraźniej też to poczuł, bo w stronę Lucka poleciała doniczka z czymś, co trzy wieki temu mogło nawet kwitnąć. Zresztą, to coś chyba ożyło po uwolnieniu się z ceramicznej pułapki, bo Lucek kątem oka zarejestrował ruch przypominający pełzanie. Nie przejął się tym zbytnio, bo po pierwsze był do podobnych sytuacji przyzwyczajony, a po drugie, był zbyt twardy by czymkolwiek się przejmować.
W takim właśnie odrobinę melancholijnym nastroju, w końcu trafił do domu.

5 komentarzy:

  1. Heeeeej :D
    Po pierwsze dostałaś ode mnie nominację do Versatile Blogger Award :3 Więcej info tu ---> http://hello-my-dear-this-is-your-paradise.blogspot.com/2013/04/versatile-blogger-award.html

    A rozdział zaraz przeczytam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytałam i muszę przyznać, że zajebisty, nooooo...

      Usuń
  2. Co? Koniec?! Ale jak to się stało? :O Dobra, nieważne... Tym rozdziałem upewniłaś mnie w tym, że Lucjan zasługuje na miano mojego mistrza xD Kiedyś zejde przez tego bloga, słowo daję ta drakońska dawka humoru i to niecierpliwe czekanie na to co jeszcze stworzysz mnie wykańcza. Ale co ja narzekam kurde no! Wiadć, że miłość Baśki do Natasza nie jest taka upełnie platoniczna, a powiem więcej - ona bucha żarem tysięcy słońc xD Taaak... Doceniamy poświęcenia panny Kefir i czekamy na dalszy rozwój wypadków. Szafka do butów o ja pierdole xD No czysty geniusz widzę w tym obiedzie, ojcu, pełzającym czymś, glanach na kanapie, sytuacji z komputerem i cośtam666 xD Sama nie wiem jak wgl mam określić moje uczucia co do tego bloga, bo w obecnej chwili bezgraniczne uwielbienie to za mało :3 Na takie chwile uśmiechu czekam cały dzień.
    ~ Draconis

    OdpowiedzUsuń
  3. Matko :oo No kocham to, no xD Wiem, że jestem beznadziejnym czytelnikiem D: Veronique dziękuję za komentarz :o Nie spodziewałam się go, szczerze mówiąc <3 Miło :33 A Basia... Matko XDD W ogóle Lucek, no mówiłam, że to mój Bóg, no ;___;
    Jesteście geniuszami (wiem, że o tym wiecie, trudno już xD) i w ogóle zajebiste, kocham Was i nie mogę się doczekać następnego xD
    Ten blog to moje życie ;____; (Także streszczać się, bo będziecie mnie mieć na sumieniu ;___;) <3

    No i ktoś przyszedł i mi kazał nominować blogi do Cośtamcośtam Award (info na blogu), także czujcie się nominowane xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Naprawdę szczerze mówiąc kocham tego bloga! Kocham Lucjana i kocham Belziego i w ogóle wszystkich kocham! Ilustracje do postaci macie wspaniałe, piszecie wspaniale, wszystko jest wspaniale! Czekam na kolejny rozdział, który mam nadzieję będzie dłuższy od tego ;)
    A i jeszcze jedno :D Wasz blog znalazł się u mnie w zakładce "czytam" http://you-could-be-mine-pixie.blogspot.com/p/czytam.html ;D

    OdpowiedzUsuń